Duct tape, duck tape albo po prostu nasza, polska taśma pakunkowa to rzecz powszechna. Stała się wręcz nieodzowna w codziennym życiu. Albo zakleimy nią paczkę nadaną w paczkomacie. Albo przykleimy folię imitującą wybite okno w naszym aucie. Natomiast co więksi fani Beara Gryllsa to i nawet zacięcie po goleniu nią zakleją by krew zatamować. Sprawa jasna, bez takiej taśmy naszą zachodnią cywilizację dawno pochłonąłby ponownie mrok średniowiecza. Duck tape ma swoją całkiem długą, a do tego całkiem interesującą i bogatą historię, która zaczęła się wiele dekad temu. I co więcej duck tape taśma na wyprawie też się przyda.
Taśma pakunkowa wiąże się z historią Stanów Zjednoczonych jak niewiele innych produktów tam wyprodukowanych. Jej początki związane są z końcem XIX wieku. Używano jej do zabezpieczenia rur kanalizacyjnych (stąd nazwa duct tape). Ważnym okresem w rozwoju taśmy klejącej były pierwsze dekady XX wieku. Wtedy firma 3M wprowadziła na rynek przeźroczystą taśmę biurową. Klej znajdował się jedynie na jej brzegach. Dlatego nazywano ją szkocką sugerując nadmierną oszczędność producenta.
Jednak 3M opatentował nawę Scotch tape i wraz z wizerunkiem szkockiej kraty używa do dnia dzisiejszego. Nas jednak interesuje inna wersja taśmy. Powstanie tej wersji związane było z potrzebami amerykańskiej armii. Firma Johnson&Johnson otrzymała zlecenie na stworzenie wytrzymałej taśmy klejącej, co ostatecznie się jej udało, taśma była nie tylko bardzo mocna, ale także nie przepuszczała wody, co skłoniło żołnierzy do oklejania nią skrzynek z amunicją.
Ponieważ woda spływała po taśmie i oklejonych nią skrzynkach jak po kaczce, żołnierze zmodyfikowali nieco jej nazwę i w miejsce duct tape zaczęto na nią mówić duck tape. Stała się ona także bohaterką odysei kosmicznej, a mianowicie jedna ze współczesnych urban legend mówi, że taśma klejąca uratowała misję Apollo 13, gdyż dzięki niej astronauci zamontowali filtry dwutlenku węgla, które pozwoliły im przeżyć i powrócić na ziemię.
I tu przechodzimy do punktu, w którym wytłumaczę, dlaczego wśród rzeczy, które warto uwzględnić na letniej i zimowej wyprawie z plecakiem, w trudniej dostępne miejsca naszej pięknej planety, jest taśma pakunkowa – czyli duck tape. O wyborze plecaka możesz przeczytać tu: Jaki plecak na dużą wyprawę. Kilka uniwersalnych spostrzeżeń.
Oczywiście duck tape może być wykorzystana na wiele sposobów. Ja wspomnę o jednym, nie tak często branym pod uwagę. Otóż plecak mimo niemal samych zalet stwarza także pewne problemy. Do ich rozwiązania potrzebna nam będzie szara taśma z klejem. Jest to bowiem najmniejsza i jednocześnie najbardziej skuteczna forma zabezpieczenia plecaka. Szczególnie przed skutkami podróży nieskończenie długimi taśmociągami na lotnisku. Czyli od momentu opuszczenia check-in-u przez luk bagażowy, aż po odbiór bagażu na lotnisku docelowym.
W trakcie tego procesu, a w zasadzie długotrwałego transportu, ujawnia się bowiem istotna wada plecaka. Posiada on liczne paski, sznurki, sprzączki, zatrzaski, klamry haczyki i zamki. Niektóre systemy pozwalają zapiąć szelki i pas biodrowy w specjalną kieszeń, np. niektóre plecaki firmy Osprey. Ale ma to też wady, gdyż oznacza najczęściej zmniejszenie pojemności plecaka. Większość z nich tylko marzy o tym by w trakcie podróży przez lotnisko wykorzystać szansę zaczepienia się o coś. Cokolwiek tylko wystaje na centymetr od równej powierzchni taśmociągu.
I właśnie wtedy zaczynają się dziać rzeczy straszne i posępne. A w konsekwencji mogące fatalnie wpłynąć na naszą dalszą podróż. W najlepszym bowiem wypadku nasz główny plecak straci pasek, zamek lub haczyk. Ale mimo to pojedzie dalej z naszym ekwipunkiem. I choć plecak bez owego haczyka lub paska będzie wyglądał gorzej, to i tak będziemy szczęśliwi mając zapakowane w nim rzeczy znów ze sobą.
W wersji gorszej, jak się już raz zahaczy to tak na dobre. I wówczas żegnajcie wszystkie misie i przytulanki, które zapakowaliśmy do plecaka. A także inne rzeczy potrzebne do sprawnego funkcjonowania na Syberii. Albo w lasach deszczowych. Zgodnie z prawami Murphiego tak właśnie może się zdarzyć. A wtedy prawdopodobnie będziemy czekać na odnalezienie bagażu przez kilka dni. Co więcej wcale nie mamy gwarancji, że bagaż do nas ostatecznie dotrze [1].
Terminarz podróży na pewno mamy napięty. I jadąc w miejsca zapewne właśnie tak jest, to taka wpadka może nawet nas kosztować dalszą podróż i przyprawić o głęboką rozpacz. Odjedzie nam pociąg, odleci Mi-24, naszej marszrutce pomachamy, gdy ta znikać będzie na horyzoncie. Takie sytuacje zdarzają się codziennie, ponieważ najczęściej nie uwzględniamy czasu na sytuacje nieprzewidziane, bo najzwyklej na świecie nie mamy go w nadmiarze. Często na miejscu istnieją także poważne problemy logistyczne by zakupić niezbędne elementy ekwipunku albo ich ceny są poza naszym budżetem.
Dlatego to do czego powinniśmy dążyć, to zminimalizowanie ryzyka zaistnienia takiego scenariusza. Tu właśnie na scenę wkracza słynna taśma do paczek, zwana w krajach anglosaskich duct tape lub nieco zabawniej duck tape. U nas jest to taśma pakunkowa do kartonów. Wątku lingwistycznego nie będę rozwijał. Jednak powyższa próbka nazewnictwa jasno ukazuje, dlaczego to język angielski, a nie na ten przykład polski, jest językiem globalnym.
Bohater młodości dzisiejszych dziadersów – MacGyver – zawsze nosił taką taśmę w kieszeni. Zdaje się musiał mieć całkiem spore kieszenie, bo duck tape w rolce nie jest taka mała. W razie konieczności był w stanie z takiej taśmy skleić wyrzutnię przeciwczołgową. I choć nie będziemy potrzebować taśmy do tak ekstremalnych celów to przyda nam się przynajmniej 2 razy. Po pierwsze w hali odlotów na początku wyprawy. Po drugie w trakcie powrotu do domu. Tu muszę wspomnieć o alternatywie w wersji de lux. Jest nią kosztowna, mniej ekologiczna i nie wszędzie dostępna usługa szczelnego owijania bagażu w folię. Sam nie korzystam i ze zgrozą obserwuję jak walizki z utwardzanego poliwęglanu otaczane są dziesiątkami metrów folii, która następnie trafia do kosza w miejscu przylotu.
Do przygotowania plecaka należy podejść taktycznie. Czasami można odpiąć pas biodrowy, ale także część dodatkowych haczyków i pasków. Jeżeli producent dał nam taką możliwość, to bezwzględnie należy ją wykorzystać. Jeżeli już zredukowaliśmy zahaczające elementy do minimum to w dalszej kolejności wiążemy i zwijamy wszystkie pozostałe, odstające i wiszące taśmy, haczyki, etc, a następnie oklejamy dookoła plecak taśmą do pakowania. Niezaklejony pozostawiamy uchwyt, za który my i obsługa, będziemy transportować plecak.
Nawet najlepsze przygotowanie plecaka nie daje gwarancji, że bagaż nie zginie, ale ryzyko to znacząco minimalizuje. Dodatkowo mamy poczucie, że zrobiliśmy wszystko co było możliwe by go zabezpieczyć i nie będziemy mieć do siebie pretensji, że coś zaniedbaliśmy i przez to znaleźliśmy się w sytuacji kryzysowej.
I oczywiście Wszystkim życzę by zawsze Wasze plecaki trafiły wraz z Wami w miejsce docelowe wyprawy.
[1] Prawa Marphiego to przekazywane w formie żartobliwej powiedzonka na różne tematy sprowadzające się jednak do tego, że jeżeli coś ma pójść źle to na pewno właśnie tak będzie.
Dodaj komentarz