Jak wspominałem we wpisie – Wyprawa Na Syberię. Część 1 – Jak Bardzo Jest To Trudne? – pierwszym poważnym problemem jest kwestia organizacji transportu w celu dotarcia w zaplanowane miejsce. W czasach istnienia Związku Radzieckiego turystyczna wyprawa na Syberię była z oczywistych względów bardzo trudna nawet dla obywateli państw satelickich. Dla mieszkańców umownego Zachodu jej organizacja była niemożliwa. No chyba że o czymś nie wiem i normą były w latach 70-tych sesje fotograficzne amerykańskich kowbojów z jeziorem Bajkał w tle. Jednak nie słyszałem o takowych.
Również przemieszczanie się obywateli ZSRR wewnątrz ZSRR – także po to by ZSRR rozwijało się i kwitło dzięki pracy robotniczej – było poddane licznym obostrzeniom i ściśle monitorowane. Zresztą do dzisiaj porządny zajob na punkcie wiedzy o wszystkich i wszystkim ciągnie się niczym covid-19 przez bezdroża Federacji Rosyjskiej. Tak więc, jeżeli chcecie skorzystać z jakiegokolwiek środka transportu (no może poza marszrutkami) to bądźcie przygotowani na wymachiwanie swoim paszportem przed twarzą kierowcy autobusu, kontrolera biletów i prowadnicy w wagonie kolejowym. Wszystko jest skrupulatnie zapisywane i wielokrotnie weryfikowane. Na odrobinę anonimowości nie ma nawet co tu liczyć. Tak więc jeżeli czujecie się starzy i nie chcecie chwalić się swoją datą urodzenia to pozostaje Wam zwiedzać Federację Rosyjską pieszo ?♂️.
Jeżeli natomiast ktoś już się znalazł wewnątrz Związku Radzieckiego to paradoksalnie miał dużo większy wybór środków transportu, w porównaniu do sytuacji, z którą mamy do czynienia współcześnie. Powszechne było bowiem dotowanie biletów lotniczych oraz finansowanie z państwowego budżetu nierentownych sieci połączeń, dzięki czemu ich siatka, w porównaniu do dzisiejszej sytuacji, była znacznie bardziej rozbudowana, a wraz z nią wyprawa na Syberię była znacznie łatwiejsza (no tak, ale przecież nikt podróżować nie mógł, no i koło się zamyka).
Obecnie ceny biletów są bardzo wysokie, co zdecydowanie zmniejsza ilość osób z nich korzystających, a w rezultacie połączenia krajowe ograniczone są przede wszystkim do największych ośrodków miejskich. A przecież jeżeli już udało nam się uzyskać wizę i wszelakie pozwolenia, przedostaliśmy się bez utrudnień przez granicę rosyjską i wylądowaliśmy gdzieś na Syberii, to nie po to by spędzić ten czas siedząc w hotelu i z jego okna oglądać ruch uliczny. Trwa nasza wyprawa na Syberię i jesteśmy tu po to by zobaczyć właśnie to co niedostępne – przyrodę i ludzi żyjących w takich warunkach, które przeciętnemu Europejczykowi stawiają brwi do pionu.
I tu pojawia się pierwszy problem. Jak dojechać w te odcięte od świata miejsca, gdzie człowiek, a w szczególności ten z rozpasanego Zachodu, nie zaznaczył zbyt mocno swej obecności. W świecie realnym – czytaj w syberyjskiej tajdze lub tundrze – okazuje się, że jest to z praktycznych względów ekstremalnie trudne. Dość łatwo jest sobie to jedynie wyobrazić i w myślach zaplanować, a nawet wirtualnie przygotować podróż po Dalekim Wschodzie Rosji. Tylko że planowanie przy komputerze wyprawy po Syberii wpędzi nas tylko w kłopoty.
W pułapkę wpadniemy wtedy, gdy na ten przykład harmonogram wyprawy oprzemy o wskazówki i wyliczenia wzięte z googlowych map. Te mają się tak do rzeczywistości infrastrukturalno-topograficzej na Syberii, jak nie przymierzając, maski halloweenowe do przeciwgazowych. Warto sobie jasno uświadomić że wyprawa na Syberię w oparciu o mapy googla może ostatecznie okazać się czymś innym niż planowaliśmy, gdy zamiast wyszacowanych 8 godzin będziemy jechać całą dobę, a w miejscu docelowym ze zdziwieniem stwierdzimy że nikt na nas nie czeka.
Paradoksalnie najlepszą porą do pokonywania dużych odległości w trudnodostępne rejony Dalekiego Wschodu Rosji jest zima. Choć w zasadzie słowo najlepsza nabiera na Syberii nieco innego wydźwięku. Ktoś mógłby nawet stwierdzić, że nie jest tutaj na miejscu. Jeżeli weźmiemy pod uwagę temperatury spadające do -60, a sporadycznie do -70 stopni Celsjusza to mówienie że dobrze jest podróżować po Syberii zimą brzmi jak słaby żart. Lecz niskie temperatury (może rzeczywiście nie te ekstremalnie niskie) mają jedną zasadniczą zaletę. Skuwają lodem ziemię i wodę tworząc zupełnie nową jakość infrastruktury transportowej na Dalekim Wschodzie Rosji. Śnieg i lód równomiernie pokrywający zamarznięty świat aż po horyzont, wypełnia jednocześnie nierówności szosy, zwiększając komfort jazdy.
Najważniejszymi szlakami transportowymi stają się wówczas syberyjskie rzeki i jeziora. Takie drogi są płaskie jak stół, śliskie jak tylko potrafi być tafla lodu, ale jednocześnie idealnie gładkie. Jedzie się po niej niemal jak po niemieckich autostradach. Z jednym, lecz bardzo ważnym, zastrzeżeniem. Podróżowanie po skutych lodem syberyjskich rzekach i jeziorach jest ryzykowne. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że na podróżnego czeka tu wiele niebezpieczeństw. Tym poważniejszych, że często niemożliwych do przewidzenia. No bo jak przewidzieć że grubość lodu jest niewystarczająca? Czyli wyprawa na Syberię nie będzie jednak jazdą autobahnem nach Berlin.
Natomiast w okresie jesiennym i wiosennym często drogi są rozmyte ulewami i bardzo błotniste. Wyjątek stanowi suche lato gdy można przemieszczać się bez większych problemów tam gdzie położone są utwardzane drogi, pod tym wszakże warunkiem, że uda nam się znaleźć odpowiedni środek transportu. O czym już w kolejnym wpisie.
Dodaj komentarz